poniedziałek, 14 listopada 2011

wesołe jest życie staruszka

                                              http://www.flickr.com/photos/40603286@N05/5389719278/

Wróciłam, po mękach egzystencjalno- zdrowotnych. M2 dzielnie sterowała tym naszym blogowym okrętem, za co czapki z głów i klaskanie rubikowych chórzystów w tle. A dziś będzie o starości.
Byłam niedawno na imprezie emerytów i rencistów. Tak, tak, już widzę Wasze znudzone miny i słyszę wymowne ziewanie... Ale hola hola, nie tak szybko!! Dajcie dziadkom (a właściwie babciom, gdyż na około 80 kobiet przypadało mniej więcej 10 mężczyzn) szansę. Na owej imprezie znalazłam się oczywiście nieprzypadkowo. Babcia ma, o której kiedyś już wspominałam, prowadziła całą zabawę i poprosiła mnie o zrobienie i wyświetlenie zgromadzonej starszyźnie prezentacji dotyczącej ich wspólnych spotkań i wycieczek. Przyznam szczerze, że byłam nastawiona do całego tego zamieszania dość sceptycznie. Bo niby jak ja się odnajdę w tak mocno już wygórowanym, jak na mnie,  przedziale wiekowym? Miło się rozczarowałam. Dookoła mnie siedziały przy stołach zadbane, uśmiechnięte i radosne twarze. Nie było rozmów o chorobach, pogrzebach, czy POPiS'owych dywagacji. Panie ochoczo wymieniały opinie na temat programów mniej lub bardziej kulturalnych, smakowały własnoręcznie wypieczone ciasta, śpiewały i wspólnie tańczyły do akordeonowych dźwięków. Na scenie pojawił się także kabaret złożony z samych starszych kobiet, które mocnym dowcipem ( słowa takie jak dupa, cholera i jeszcze parę innych mniej cenzuralnych pojawiały się nagminnie), zabawnymi strojami umilały zgromadzonym czas. Siedząc tak pomiędzy babciami doszłam do wniosku, jak bardzo różni się nasze postrzeganie staruszek od rzeczywistego ich obrazu. Bo przecież od razu widzimy kościół, berety, Wszechmogące Radio M. Czujemy naftalinę i słyszymy niekończące się narzekania. Być może całą otoczkę okropnej starości sami ubarwiamy, a babcie i dziadkowie wchodzą w tą naszą konwencję, bo tak łatwiej, bo po co się wychylać, wydurniać przy młodych, przecież wiek zobowiązuje do poważnego zachowania? A może tak naprawdę w skrytości ducha śmieją się z nas, a za ścianami swoich mieszkań urządzają zakrapiane pokerowe spotkania, palą cygaretki i śpiewają "Wesołe jest życie staruszka".
W pamięci utkwiło mi zdanie wypowiedziane przez Panią siedzącą obok, które rzuciła mimochodem w moją stronę: "I pomyśleć, że my starzy już jesteśmy. Nie, nie, starość jest w głowach. Ja nie czuję się staro."
Zastanawiałam się ostatnio, z racji mych urodzin, jak to jest, że my, wciąż młodzi ludzie, tak bardzo podkreślamy przemijający czas. Widzimy każdą zmarszczkę, każdy fragment mniej jędrnego ciała i żalimy się przyjaciołom, że teraz to już z górki, że tu nas boli, a tam nam strzyka. Ja również doliny smutku osiągnęłam z powodu przemijającego czasu, czy po tym jak przestano pytać mnie o dowód w sklepie lub wreszcie po tym, jak Grabaż napisał dedykację w książce- Dla Pani Martyny. W tym roku jednak nastąpiła we mnie swoista przemiana i do cholery przestałam czuć się staro!! Zbyt dużo rzeczy mam jeszcze do zrobienia, żeby tracić czas na patrzenie na opadające kartki z kalendarza...Tym optymistycznym akcentem kończę. M1
PS. Dodam tylko od siebie, że jako małe dziewczę często z mymi dziadkami jeździłam na wycieczki ze Związkiem Emerytów i Rencistów. Be względu na to, czy zmierzaliśmy do Kruszwicy, Krakowa, czy gdzieś indziej, przebieg był podobny. Zaczynało się od podniosłego odśpiewania "Kiedy ranne", tak żeby uprosić najwyższego o pogodę i moc wrażeń. Po dojeździe na miejsce było grzeczne i kulturalne zwiedzanie i... następował postój. Na tymże postoju okazywało się, że w przepastnych torbach wycieczkowiczów znajdują się pokaźne ilości alkoholu. Po zliczeniu dokładnym wyszłoby pewnie minimum po ćwiartce na łebka. Dużo czasu minąć nie musiało, by doszło do opowiadania sprośnych dowcipów, przaśnych przyśpiewek i tańców. Do końca życia będę miała przed oczyma obraz mego własnego dziadka, który przy naprędce rozpalonym ognisku tańczy pod rękę z innym panem. I tylko żal mi, żal, że były to czasy przedkomórkowe i możliwości nagrania tego wydarzenia nie było...:) m2

4 komentarze:

  1. :) gdzieś to już kiedyś słyszałam... :) fajnie, że to też moi dziadkowie...

    OdpowiedzUsuń
  2. teledysk ohydny, a co do dziadków to wszystko zależy od życia jakie człowiek miał, bo ci którzy musieli się bardziej pomęczyć jakoś nie mają siły na radosną starość. Innym dziadkiem, babcią jest emerytowany pan nauczyciel, tudzież lekarz (nieroby), a innym robol, który zapitalał całe życie i dogorywa na starość.

    OdpowiedzUsuń
  3. ten teledysk nie jest ohydny, ale i w tym poście, i w teledysku starych ludzi się portretuje jak jakichś niepełnosprawnych i w pewien sposób łaskawie docenia za to, że tak strasznie to ich życie beznadziejne nie jest. moim zdaniem to takie życzeniowe myślenie. ka

    OdpowiedzUsuń
  4. a gdzież ja tu portretuje starych ludzi "jako jakichś niepełnosprawnych"?M1

    OdpowiedzUsuń